Zacznę od tych przyjemniejszych wieści. Jakiś czas temu uczestniczyłam w Candy na blogu
Krecia Robota. Głównej nagrody nie zdobyłam ale załapałam się na nagrodę pocieszenia. Na dodatek mogłam wybrać sobie kolorystykę pracy. W niedługim jak dla mnie czasie, dostałam nagrodę. No naprawdę szczęka mi opadła. Oczom moim ukazało się cudowne pudełeczko z jeszcze cudowniejszym hafcikiem. Niestety zdjęcia nie oddają w pełni jego urody. A kolory idealnie dopasowały się do koloru kuchni. Do tego cała masa pięknych przydasi i coś słodkiego.Agatko jestem niezmiernie wdzięczna za ten wspaniały prezent!
Teraz zapowiedziany koszmar. W ubiegłym tygodniu mój pięciolatek miał standardowe szczepienia w szkole. Niby nic wielkiego ale skończyło się całonocną wizytą w szpitalu i leżeniem pod tlenem ponieważ wystąpiła reakcja alergiczna i dziecko zaczęło się dusić. Dodatkowo tutaj w Irlandii dzieci nawet w deszcz spędzają przerwy na boisku. Moim zdaniem do tego wszystkiego doszło przeziębienie. Po 5 rano zjawiliśmy się w domu ,położyłam się do łóżka i słyszę skrobanie -MYSZ . Pogoniłam ją z papciem,a ona po parapecie, łóżeczku dziecka, smyk do mojej szuflady z biżuterią i perfumami. Skrobała tam do rana-nie wiem co ją tam zainteresowało- ale ja już odpadłam ze zmęcznia. Rano przez nieuwagę zostawiłam na moment kubek z kawą na stole. A mój mały urwisek pac i cała kawa wylądowała na laptopie. Myślałam ,że już po nim,wylałam kawę ze środka ,a po rozkręceniu chciałam podsuszyć klawiaturę. Włączyłam suszarkę i po minucie pyk suszarka się zepsuła! No powiedzcie,że to nie pech! Na szczęście wszystko dobrze się skończyło dziecko zdrowe,laptop działa (na 90%bo klawiatura jednak padła) mysz ubita,a suszarka naprawiona:)
Tak na pocieszenie zapisałam się do dwóch SAli : kule śnieżne
Aleny i bucik z prezentami u
Wiktorii
Na koniec ostatni numer CSC.